Jest takie powiedzenie: „be careful what you wish for”, czyli po polsku – uważaj, bo marzenia się spełniają! Niedawno dołączyłam do kręgu kobiet skupiającego się na tkaniu marzeń. Byłam do niego zapraszana kilkukrotnie na przestrzeni ostatniego półrocza i zawsze odmawiałam, to nie był mój czas. A teraz postanowiłam dołączyć. Poczułam, że to właściwy moment i właściwa grupa. No i od tego czasu zaczęło się dziać…
Ostatnie miesiące bardzo mi się dały we znaki i czułam się bardzo przemęczona pracą. Mówiłam o tym, że bardzo przydałby mi się odpoczynek… I jednocześnie starałam się zrzucić wagę – niewiele, raptem 2 kilogramy, ale o ile jeden zrzuciłam dość szybko, to tego drugiego za nic nie mogłam… Codzienne poranne treningi, zdrowe odżywianie, wyeliminowanie słodyczy i alkoholu i … nadal słabo mi to szło. No, ale życzenia konkretne do Wszechświata poszły. I tak się złożyło, że oba się spełniły – schudłam dokładnie tyle ile chciałam i dostałam 3 tygodnie wolnego. Manifestując życzenia nie mówiłam, jak mają się zrealizować. A sposób był dość nieoczekiwany – trafiłam niemal z dnia na dzień do szpitala. Miałam zabieg, który przebiegł bardzo sprawnie i szybko wróciłam do zdrowia, jednak po nim konieczna była rekonwalescencja w domu. Akurat zrobiła się ładna pogoda, więc doglądając budowy Majurty, czytając masę zaległych książek i tworząc tego bloga rozkoszowałam się piękną przyrodą, spokojem, zaciszem tego miejsca.
Słowo, które mi towarzyszyło, a które przyszło do mnie podczas medytacji było: zaufaj. Wiedziałam, że operować mnie będzie wybitny specjalista, miejsce w szpitalu nieprzypadkowo nagle się znalazło, byłam w kręgu kobiet, które swoją energią bardzo mnie wspierały i jeszcze Reiki – po prostu tak miało być. Ponoć nasz los zapisany jest w gwiazdach, więc nie ma co z nim walczyć. Wystarczy się poddać i płynąć, pozwolić Wszechświatowi działać, bo on chce dla nas jak najlepiej! A przy okazji dowiedziałam się jak ważna jestem dla niektórych osób, które okazały mi swoją troskę i wsparcie. Ten czas był mi bardzo potrzebny i dobrze go wykorzystałam, a minął jak z bicza trzasnął! Jutro wracam do pracy…