Spędziłam sama ubiegły weekend w domu. Chciałam poczuć Majurtę gdy już jest gotowa. Wybudowana, ma drzwi, można zamknąć się w tej cudownej przestrzeni. Odgrodzić od świata zewnętrznego. Zatopić w jej ciszy. Tylko, że jej cisza nie jest absolutną ciszą – to słyszany przez okno w dachu szum drzew, śpiew ptaków, odgłosy pracującego drewna. Czułam potrzebę, aby wymienić się energiami, stopić w jedno… To był magiczny czas, tylko ja i ona. W ten weekend była akurat pełnia, bardzo silna pełnia w Wodniku. Wszystkie „czujące” osoby mocno odczuły zawirowania. Tak samo było ze mną. Sobotni wieczór nagle przyniósł falę smutku, łez, pewne tematy wymagały przepracowania. Wtedy poszłam do jurty. Zapaliłam świeczkę, oczyściłam przestrzeń białą szałwią, włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć. W pewnym momencie spostrzegłam, że wiruję, a wszystkie smutki, rozterki i żale rozpłynęły się. Byłam zmęczona i szczęśliwa. Dziękuję Majurto! 😊
O mnie
Wierzę, że każdy ma w sobie potężną moc, ale często nie potrafi jej poszukać, a ja mam tajemniczy dar znajdowania drogi do niej.
Chętnie podzielę się nim z Tobą!