Nie wiem czy już wspominałam, ale jakiś czas temu postanowiłam sobie, że będę wcześnie wstawać. Miałam taki zwyczaj – rozpoczęłam dwa lata temu trenować Selekcję Natalii Rybarczyk – przez kilka miesięcy wstawałam o 4:40 rano, aby zdążyć na trening na godzinę 6 do Poznania. Dzień w dzień, poza weekendami. Przyzwyczaiłam się i dzięki temu każdy dzień był długi i rozpoczęty bardzo pozytywną energią! Gdy nastała pandemia, kontynuowałam to online, wstając o 5:45.
Gdy skończyłam ten program, przez jakiś, nawet długi czas ćwiczyłam codziennie o 6 rano w domu, ale kontuzja spowodowała, że musiałam z tego zrezygnować. Odzwyczaiłam się też od porannego wstawania i zimą zauważyłam jak bardzo mi tego brakuje, gdy dni przelatywały przez palce i miałam wrażenie, że nic dla siebie dobrego nie zrobiłam. Wiecznie tylko to, co „powinnam” albo „muszę”, bo nie było czasu na to, czego „chcę”.
Postanowiłam wrócić do dobrych nawyków. Pomógł mi w tym Black Friday. Tak! Właśnie tak! Kupiłam wtedy… nie ciuchy, ale dostępy do Portalu Yogi oraz Be Active Ewy Chodakowskiej, oba na rok. Ale już nie katowałam swojego ciała codziennymi treningami, skoro powiedziało dość, znaczy, że taka ilość była za duża (wiem wiem, 11 treningów tygodniowo dla nie-wyczynowca to przesada. Teraz to wiem). Zatem mając te dostępy zaczęłam znów regularnie coś dla siebie robić. Raz była to joga, innego dnia trening wytrzymałościowy, jeszcze innego medytacja czy oddechy Wima Hofa. Zaczęłam słuchać swojego ciała i znów cieszyłam się długim dniem rozpoczętym w zgodzie ze swoim rytmem i potrzebami, z poczuciem, że przed śniadaniem zrobiłam już coś dobrego dla siebie. Dodałam to tego poranne wczesne spacery z psami, połączone z praktyką wdzięczności – idę zawsze w jedno miejsce, na łąkę i patrząc na las dziękuję za wszystko co mam. Piękne rozpoczęcie dnia, polecam!
Dziś mój mąż zaprosił mnie na poranną medytację i oddechy Wima Hofa na dach Majurty! Jeszcze stoi rusztowanie, więc możemy tam się wspiąć. Nie jestem w stanie opisać słowami co poczułam. Z dachu rozciąga się przepiękny widok na las, sąsiednie puste działki porośnięte szumiącymi brzozami, słońce będące jeszcze bardzo nisko, bo to dopiero 6 rano… Świat śpi, a my doświadczamy cudu przyrody, świeżego powietrza, powiewu wiatru we włosach i promyków słońca pieszczących nasze twarze. Ptaki dają koncert, a ja na dachu mojego świata chłonę jego piękno i czuję połączenie ze wszechświatem… Nigdy nie zapomnę tej chwili i poczucia szczęścia przepełniającego mnie od środka. Już wiem, że wszystko się uda! Nic nie muszę, mogę wszystko!